Dlaczego dzieci płaczą

czas czytania 4 min..

Jest trzecia rano, a ciebie budzi już piąty raz dzisiaj. Płacz malucha. Dlaczego?

Wrodzona potrzeba bliskości.

Zacznijmy od początku.

Każdy człowiek, od okresu prenatalnego do śmierci wyposażony jest we wrodzony system, dzięki któremu dąży do nawiązania i utrzymania relacji. Od czasu pionierskich badań Johna Bowly’ego nad Przywiązaniem, Psychologowie na całym świecie zgadzają się co do tego, że budowanie więzi jest tak samo niezbędne dla prawidłowego rozwoju dziecka jak pełnowartościowe pożywienie, spokojny sen czy ciepło. Nawiasem mówiąc, ograniczanie kontaktu, znane “nie noś bo się przyzwyczai”, można rozpatrywać w podobnych kategoriach jak zmniejszanie posiłków.

System ten najlepiej widać w relacyjnym tańcu mamy i jej małego dziecka. Noworodek i niemowlę "samo" wie jak inicjować i podtrzymywać kontakt z opiekunem. Maluch szuka wzroku, przywołuje głosem, wyciąga rączki, stara się podążać za mamą. Dzięki temu chwila po chwili, dzień po dniu buduje się relacja i tworzy więź. Pragnienie kontaktu jest tak silne, że jakiekolwiek trudności w dostrojeniu emocjonalnym lub niedostępność opiekuna odbierane są jako sygnał odrzucenia i wywołują silny lęk. Tym bardziej trudny do zniesienia, że maluch nie ma umiejętności radzenia sobie z pojawiającymi się emocjami. Nie ma także rozumienia czasu. Niepokój pojawiający się w danej chwili jest odczuwany jako globalny i rozlewający się na całość doświadczenia. Dziecko nie rozumie tego, że jego zaspokojenie przyjdzie za jakiś czas. Nie ma narzędzi umysłowych by pojąć, że wystarczy poczekać.

Co dziecko chce powiedzieć.

Mały człowiek ma bardzo wrażliwy organizm. Jakikolwiek dyskomfort wywołuje jego natychmiastową reakcję. Obojętnie jaka potrzeba go wywołała. Głód, pragnienie, zimno, przestraszenie spowodowane nagłym dźwiękiem, bolący brzuch, doświadczenie dyskomfortu w szybko rosnącym ciele... Lista jest bardzo długa.

Początkowo, kiedy jego nasilenie nie jest duże, maluch staje się niespokojny. W jego ruchach i głosie widać, że coś mu przeszkadza. Kiedy opiekun nie reaguje na te sygnały, a potrzeba zaczyna się nasilać, zwiększa się także intensywność komunikatów dziecka. Jeśli nawet wtedy brak jest reakcji, lub jest ona nieskuteczna, a dziecko nie może w żaden sposób samo zaspokoić potrzeby, układ nerwowy zaczyna przechodzić w stan dysregulacji. Pojawia się reakcja na frustrację i poczucie zagrożenia. Maluch wyraża ją w jedyny dostępny dla siebie sposób. Zaczyna płakać.

W tym płaczu wyraża się ogromna potrzeba bycia zaopiekowanym. Maluch mówi “potrzebuję cię”, “sam sobie nie poradzę”, “bez ciebie umrę”. Noworodek, niemowlę i jeszcze nawet małe dziecko ma trudność w rozumieniu pojęcia czasu. To oznacza, że stan, w którym znajduje się w danej chwili, to stan, który dla niego będzie trwał już zawsze. I jest to stan zagrażający życiu. Bo organizm czuje i wie, że “jeśli będę głodny (już zawsze) to umrę”. To wszystko są nieświadome, zaklęte w autonomicznym układzie nerwowym, całkowicie niekontrolowane impulsy. Dzięki nim, mali ludzie przez całe setki tysiącleci, efektywnie komunikowali się z tymi, którzy mogli się nimi zaopiekować.

Reakcja ciała polegająca na “marudzeniu” i płaczu jest jedynym sposobem, w który dziecko może przekazać opiekunowi, że coś jest z nim nie tak. To zachowanie, dzięki któremu dorosły wie, że z maluchem coś dzieje się nie w porządku i może podjąć działania, żeby przywrócić jego dobry stan.

Zastanówmy się…

Zróbmy mały eksperyment i wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby jakimś cudem w toku ewolucji dzieci nie reagowały płaczem na pojawienie się potrzeby wywołanej dyskomfortem. Dziecko zaczyna być głodne, lub jest mu zimno, lub boli je rosnący stan zapalny w organizmie. Gdyby takie dziecko zostało w matkę naturę wyposażone w mechanizm “nieprzeszkadzania dorosłym” i nie sygnalizowało swoich potrzeb. Jak sądzisz, jakie to miałoby dla niego skutki?

Więc jeśli następnym razem twoje dziecko zapłacze, nie hamuj tego impulsu, żeby je przytulić i sprawdzić czego potrzebuje. Być może po prostu Twojej obecności.

Potrzeba bliskości

Nigdy za dużo przypominania, że jest wrodzona i tak samo potrzebna do życia jak oddychanie lub jedzenie. Jak mówi Stephen Porges, twórca Teorii Poliwagalnej pragnienie tworzenia więzi i bycia w bliskości z innymi ludźmi jest wpisane w nasz organizm. Bliskość jest niezbędna do życia, a bez niej człowiek dosłownie umiera. Nie ma przestrzeni na zdrowie, rozwój i regenerację.

Nasi przodkowie, podobnie jak inne ssaki, wiedzieli wewnętrznie, że bez innych osób, bez przynależności do wspólnoty, samotna jednostka skazana jest na niechybną śmierć.

W naszym ciele, mózgu i psychice, istnieje złożony system umożliwiający tworzenie więzi. W dużej mierze znajduje się w obszarach mózgu, które nie są objęte ciągłą świadomością. To znaczy, że możemy nie zdawać sobie sprawy z istnienia jego mechanizmów.

Ale o tym już w jednym z kolejnych postów…

Previous
Previous

Jestem osobą która...

Next
Next

Gdzie jesteś?