Ja chcę tylko zmienić kolor.

Czas czytania 5 min.

Stefan siedział przed domem. Wrześniowe słońce rozgrzewało jego ciało ze szczodrością końca lata. Benek leżał u jego nóg leniwie machając ogonem, odganiając śpiącą muchę, która koniecznie chciała usiąść na jego uchu. Wszystko otulała cisza, która przyszła po odlocie szpaków, kosów i skowronków. Przyroda odpoczywała w spokoju po wysiłku wydania na świat nowego pokolenia roślin i zwierząt. Nawet uporczywy komar dziś nie latał. Wiatr delikatnie szumiał w trawach i krzewach rosnących w jego ogrodzie. Tak. To był dobry dzień, żeby…

·         Proszę Pana! Proszę Pana!

Ciszę rozdarł wysoki głos. Niechętnie otworzył oczy i ujrzał ją. Była nienagannie ubrana w beżowy kostium i szpilki. Jej perfekcyjny makijaż, prawie niewidoczny, zdradzał każdą minutę spędzoną nad wypracowaniem tego idealnego obrazu.

·         Czy to Pan Stefan?

·         Tak, to ja. O co chodzi?

·         Polecono mi Pana. Podobno jest Pan specjalistą od zmiany.

·         Pomagam ludziom, którzy….

·         Tak tak! Właśnie o to chodzi. Chciałabym zmienić kolor kwiatów w ogrodzie.

·         Chce Pani zmienić kolor kwiatów w ogrodzie?

·         No tak. Czego Pan nie rozumie?

·         Zastanawiam się na czym dokładnie ta zmiana miałaby polegać. Czego Pani potrzebuje.

Tu zaczęła się niekrótka opowieść o tym, jak wszystko jest już w zasadzie idealnie, tylko te kwiaty. Wszystko psują. Stefan słuchał z zaciekawieniem opowieści o nowym pięknym domu w idealnym miejscu, że taras na południowy zachód, że trawnik równy i zielony, że okolica taka spokojna i wszędzie blisko. No i te nieszczęsne kwiaty. Rosły przed domem. Miały być pod kolor. Białe. A one jak na złość są fioletowo - różowo - niebieskie. I jak już próbowała wielu sposobów na zmianę koloru i nawet kilku ogrodników stosowało różnorodne techniki, ale za każdym razem, po kilku dniach, kiedy wydawało się, że już jest dobrze, kolor kwiatów wracał. 

Spojrzał na nią łagodnie.

·         Pani….

·         Klaudio.

·         Pani Klaudio. Chętnie obejrzę Pani kwiaty i zobaczymy co da się zrobić.

Umówili się następnego dnia o świcie. Bo to podobno najlepszy czas na kwiaty.

Zjawił się punktualnie przed domem z numerem 24. Zobaczył ogrom pracy włożony w to, żeby dom i ogród stanowiły wspaniałą harmonijną jedność. Zobaczył czas i wysiłek, zaangażowanie i serce, wytrwałość i nieustępliwość, wrażliwość i pragnienie piękna.

·         No i widzi Pan?

·         Tak. Pięknie tu jest.

·         Czy widzi Pan te o tam? pod samym domem?

·         Powiódł wzrokiem za jej dłonią wskazującą kępę fioletowo - różowych hortensji.

·         One powinny być białe. Proszę coś z tym zrobić. Za tydzień organizuję przyjęcie i chciałabym, żeby w końcu było tu tak, jak miało być. Słyszałam, że zna Pan techniki zmiany ogrodu. I że są skuteczne.

Opowiedziała mu jak próbowała już wielu sposobów. Czytanie podręczników, oglądanie webinariów i tutoriali, liczne szkolenia. Było też już kilku innych ogrodników. Niestety wszystko, co robiła do tej pory albo nie przynosiło pożądanego efektu, albo początkowo spektakularny, nie trwał długo.

·         W Panu jedyna nadzieja.

·         Pani Klaudio, wiele tu będzie zależeć od Pani. Ja mogę tylko podpowiedzieć, towarzyszyć i wesprzeć Panią.

Powiedział też o tym, że tydzień to zdecydowanie zbyt mało czasu na wprowadzenie zmian. Mówił o tym, że ogród to system połączonych elementów, których wzajemny wpływ nie jest łatwy do przewidzenia. Mówił, że znalezienie rozwiązania wymaga czasu, przyglądania się i zauważania nawet najdrobniejszych niuansów. Powiedział też, że ostatecznie, zdarza się, że w toku prac zmienia się także pierwotnie postawiony cel. Że mówiąc wprost, być może za jakiś czas Klaudia już będzie chciała czegoś innego niż tego, żeby hortensje były białe.

Kątem oka, zauważył coś jeszcze. Pod samym płotem, w kącie ogrodu barwiła się kępa kolorowych turków, begonii, cynii, jeżówek, liliowców i dalii. Nad tą nagłą wyspą różnorodności brzęczały pszczoły i latała grupka motyli.

Czekam na zmianę

Zdarza się tak, że próbujesz wprowadzić zmianę w życie, iść na drodze rozwoju osobistego, aby osiągnąć konkretny, zamierzony cel. 

Być bardziej asertywnym/ asertywną, umieć postawić na swoim, umieć zatrzymać natrętne myśli, potrafić porozmawiać z szefem o podwyżce, być spokojniejszą w domu, móc dogadać się z mężem czy żoną. 

Wiele czasu i wysiłku wkładasz w rozwój osobisty i to, żeby być coraz lepszym/ lepszą. To ważne i bardzo wartościowe. Zdarza się jednak, że spodziewany efekt nie przychodzi. Albo pojawia się, nawet efektownie, ale po jakimś czasie zanika. Albo jest jeszcze gorzej niż było.

Dlaczego zmiany psychologiczne są nietrwałe?

Człowiek to bardzo złożony układ. Każdy z nas składa się z trylionów komórek tworzących narządy, ich układy i cały organizm. Między nimi ciągle zachodzi współzależność. Tak złożone ciało jest w ciągłej interakcji. Dzięki złożonym zależnościom, wzajemne wpływanie zachodzi także między ciałem i umysłem. Ten z kolei nieustannie przetwarza informacje, ocenia, tworzy mapy pojęć, buduje reakcje, tworzy odpowiedzi, zarządza naszym bytem zarówno poprzez nieświadome jak i świadome procesy. Percepcja, emocje, motywacje, myślenie, pamięć, osobowość, poczucie ja, samoocena… Ta lista jest bardzo długa, a stanowi tylko niewielki wycinek tego, czym zajmuje się umysł. Do tego dochodzi jeszcze całe zagmatwanie relacji ze światem zewnętrznym. Relacje, więzi, doświadczenia, kontakt, rozmowa, współpraca, procesy w grupach i społecznościach.

To zdecydowanie nie jest prosty przepis na sałatkę z trzech składników!

Badacze, klinicyści i praktycy Psychologii tworzą najczęściej koncepcje opisujące tylko wycinek całej tej złożoności. 

Szukam przewodnika

Ale Ty… Ty nie musisz pasować do tych schematów. Co więcej, najczęściej na Twoje zachowanie wpływ ma tak wiele czynników, że redukowanie tego do jednej złotej maksymy, albo rad w stylu: “wystarczy policzyć od 5 do 1” albo “jeśli nie masz czasu, naucz się wstawać wcześniej”, na dłuższą metę może dać więcej szkód niż pożytku. Choć “ciocie i wujkowie dobre rady” będą życzliwie obsypywać cię przepisami na… i sposobami na… twierdząc, że wiedzą czego Ci potrzeba.

Ostatecznie okazuje się jednak, że najlepszym przewodnikiem po Twojej drodze rozwoju i dążenia do szczęścia jesteś Ty sam. 

Inni? Mogą ci jedynie towarzyszyć, wspierać i pomagać wsłuchiwać się w siebie. Stać się dla Ciebie bezpieczną przystanią do poznawania nieodkrytych lądów swojego Ja.

Jak utrzymać zmianę?

O tym już niedługo w kolejnym poście.

Previous
Previous

Dziecko u psychologa

Next
Next

Jestem osobą która...